FATIMA
OPOWIADANIE DLA DZIECI W WIEKU OD 6 DO 9 LAT:
Niezwykła historia trojga pastuszków, Łucji, Franciszka, Hiacynty,
dzieci, którym ukazała się Najświętsza Maryja Panna.
O co poprosiła Maryja dzieci, gdy przyszła z nieba na ziemię?
Przeczytaj z uwagą tę historię, która jest aktualna także dziś.
Otwórz szeroko swoje serce, Maryja także do Ciebie kieruje swoją prośbę!
WSTĘP
Ta historia została napisana specjalnie dla was, dzieci. Opowiada o tym, jak w Fatimie objawiła się Matka Boża. Fatima była kiedyś małym miasteczkiem w Portugalii. Dzisiaj wie o niej cały świat, dlatego, że w 1917 roku objawiła się tu Najświętsza Maryja Pana. Ukazała się trojgu dzieciom: dziesięcioletniej Łucji, ośmioletniemu Franciszkowi i jego siedmioletniej Hiacyncie.
Rodzicami Łucji byli Antoni i Maria dos Santos, a rodzicami Franciszka i Hiacynty – Olimpia od Jezusa oraz Emanuel Marto. Wszyscy mieszkańcy tej wioski zajmowali się rolnictwem oraz wypasem owiec.
Matka Boża rozmawiała z trójką dzieci, gdyż chciała przez nie wiele powiedzieć nam wszystkim, także i wam.
Drogie dzieci bądźcie dobre i uczynne. Starajcie codziennie modlić się, zwłaszcza na różańcu i cierpliwie znosić wszystkie przykrości. To bowiem podoba się Maryi. Unikajcie tego wszystkiego, co może zasmucić Pana Jezusa, aby Najświętsza Maryja Panna mogła zaprowadzić was do nieba, gdzie z pewnością są teraz Franciszek, Hiacynta i siostra Łucja.
MALI PASTUSZKOWIE ŁUCJA, FRANCISZEK I HIACYNTA
ŁUCJA
Łucja była wesołą i mądrą dziewczynką. Wszyscy ją lubili, ponieważ miała bardzo dobre serce.
Gdy miała siedem lat mama nauczyła ją katechizmu i Łucja, gdy zdała pomyślnie wszystkie egzaminy przystąpiła po raz pierwszy do Komunii Świętej, aby przyjąć do swojego serca Pana Jezusa pod postacią Chleba i Wina. Dobrze zapamiętała słowa, które mama wtedy do niej powiedziała: „Słuchaj Pana Jezusa, a będziesz święta”. Łucja często bawiła się z innymi dziećmi, także młodszymi, kiedy ich rodzice udawali się do pracy w polu.
Chętnie pomagała swoim starszym siostrom przy zbiorze oliwek. Gdy miała siedem lat rodzice powierzyli jej opiekę nad małym stadem owieczek na pastwisku, nieopodal miejsca zamieszkania. Inne dzieci w jej wieku tez pasły owieczki swoich rodziców. A wśród nich byli także kuzyni Łucji – Franciszek i mała Hiacynta.
FRANCISZEK
Okrągła twarzyczka, brązowe oczy, czysta dusza i dobre serce – taki był Franciszek. Jak wszyscy chłopcy lubił się bawić, ale zawsze był bardzo grzeczny. Nie miał jednak wielu kolegów chętnych do zabawy z nim, gdyż biegał zazwyczaj wolniej od innych. Często przystawał zamyślony. Zachwycał się pięknem kwiatów, słuchał śpiewu ptaków, podziwiał wschody i zachody słońca. Bardzo lubił muzykę. Sam często siadał na wzgórku i grał na swojej fujarce.
Pewnego razu zauważył, że jego kolega schwytał ptaszka. Natychmiast poprosił o uwolnienie go. Gdy chłopiec nie zgodził się, Franciszek, dał mu kilka drobnych groszy, aby zwrócić ptaszkowi wolność.
HIACYNTA
Hiacynta była czuła i delikatna, podobna z wyglądu do swojego brata Franciszka. Bardzo lubiła swoją kuzynkę Łucję. Kiedy się z nią nie widziała smuciła się bardzo i dzień taki uważała za stracony.
Chętnie modliła się w ciszy. Kochała kwiaty i małe jagniątka. Każda owieczka z jej stada miała nadane przez nią imię. Wymyślała imiona najpiękniejsze, jakie znała. Małe jagniątka często nosiła na rękach do domu.
Pewnego razu, wracając z pastwiska szła w środku stada. „Dlaczego przechodzisz pośród owiec” – zapytała ją Łucja. „Jestem wtedy podobna do Pana Jezusa, którego widziałam na obrazku, jak stał pośród owieczek” – odrzekła.
ZJAWIENIE SIĘ ANIOŁA
Każdego ranka troje pastuszków wyruszało ze swoim stadem owieczek na pobliskie pastwiska, na których dzieci wybierały miejsca z najbardziej bujną, zieloną trawą.
Tego dnia słońce wyglądało jakoś smutno i zaczął kropić deszcz. Dzieci schroniły się przed nim u stóp wzgórza Cabeco, niedaleko miejscowości Aljustrel, w której mieszkały. Nagle zerwał się silny wiatr. Dzieci zauważyły jak wiatr przygina gałęzie drzew. Wtedy pojawiło się niespodziewanie światło, a w nim postać przeźroczysta niby kryształ. Ta postać to był Anioł. Dzieci przelękły się. Anioł przyjaźnie powiedział do nich:
„Nie bójcie się. Nazywam się Anioł Pokoju. Módlcie się razem ze mną tak:
„Boże mój! Wierzę w Ciebie! wielbię Ciebie! Ufam Tobie! I miłuję Cię! Proszę, abyś przebaczył tym, którzy w Ciebie nie wierzą, którzy Ciebie nie wielbią, którzy Tobie nie ufają i którzy Ciebie nie miłują”.
Po pewnym czasie Anioł przyszedł z nieba do dzieci po raz kolejny i wówczas udzielił im Komunię Świętą i modlił się wraz z dziećmi do całej Trójcy Przenajświętszej.
Po kilku miesiącach okazało się, że Anioł miał za zadanie przygotować dzieci do spotkania z kimś bardzo ważnym.
PIĘKNA PANI
Był dzień 13 maja 1917 roku. Zbliżało się południe. Łucja, Franciszek i Hiacynta znajdowali się na pastwisku w Cova da Iria. Nagle zobaczyli błyskawicę.
„Lepiej byłoby pójść do domu, może być burza” – zauważyła Łucja. „Masz rację” – zgodzili się kuzyni.
Kiedy zaczęli schodzić znowu zobaczyli błyskawicę i zaraz potem, na małym, niskim dębie, dziwne zjawisko – Pani w białej szacie jaśniała jakby blaskiem słońca. Uśmiechnęła się do nich i powiedziała:
„Nie bójcie się, nie uczynię wam nic złego”.
„Skąd przychodzisz?” – zapytała Łucja.
„Przychodzę z nieba”.
„Czego chcesz od nas?”
„Chcę, abyście przychodziły tutaj, w to samo miejsce, o tej samej godzinie, każdego trzynastego dnia miesiąca, przez sześć kolejnych miesięcy. Potem powiem wam, czego pragnę”.
POWOLI WIADOMOŚĆ O PRZYJŚCIU Z NIEBA JASNEJ PANI ROZESZŁA SIĘ PO CAŁEJ OKOLICY.
Hiacynta pierwsza zaczęła opowiadać o tym, co się im przydarzyło:
„Mamusiu, dzisiaj widziałam Matkę Bożą w dolinie Iria”.
„Jesteś pewnie wielką świętą, że widziałaś Matkę Bożą”.
„Naprawdę widziałam”.
Powoli wiadomość ta zaczęła rozchodzić się po całej wiosce. Jednak nawet mama najstarszej Łucji nie uwierzyła w to wszystko. Ksiądz proboszcz po rozmowie z trójką pastuszków doszedł do wniosku, że muszą to być jakieś pokusy i podszepty złego ducha.
Zainteresowały się tym także władze miejskie w Villa Nova de Qurem, którym ta cała historia nie podobała się. I z tego też powodu, dzieci, 13 sierpnia, czyli w kolejnym miesiącu, w którym miały pojawić się na spotkaniu z Maryją, zostały aresztowane i zamknięto je w więzieniu. Były w nim, uwiezione całą noc. Bardzo się bały, ponieważ przebywały, w jednym pomieszczeniu, wraz z innymi więźniami. Hiacynta, najmłodsza, zdobyła się na wielką odwagę, powiesiła wysoko różaniec, aby wszyscy widzieli krzyżyk, który jest przy różańcu i dzieci modląc się zaprosiły tym samym wszystkich współwięźniów do modlitwy różańcowej.
Dzieci nie przeraziły się groźbami, podczas przesłuchiwań, były nieustraszone i trwały w przekonaniu, że widziały Matkę Bożą. Pamiętały o słowach Pięknej Pani: „Będziecie dużo cierpieli, ale Pan Bóg wam dopomoże”.
MÓDLCIE SIĘ, ODMAWIAJCIE CODZIENNIE RÓŻANIEC I PRZYJMUJCIE CIERPIENIA
Maryja ukazywała się dzieciom w dolinie Cova da Iria od maja do października, zawsze 13-tego dnia miesiąca, zazwyczaj w samo południe. Przyszła z nieba na ziemię 6 razy.
Dzieci pamiętały o tym, że Pani poleciła im dużo modlić się, odmawiając codziennie różaniec i ofiarować swoje cierpienia za nawrócenie grzeszników. Pewnego razu Łucja zawołała Hiacyntę, aby poszły razem się bawić.
„Dzisiaj nie pójdę” – odpowiedziała Hiacynta.
„Dlaczego?”
„Pomyślałam o słowach Matki Bożej, która poprosiła, aby modlić się na różańcu i ofiarować Bogu swoje cierpienia”.
Także Franciszek po pierwszym zjawieniu się Pięknej Pani zawołał:
„O, Pani, będę odmawiał tyle różańców, ile pani zechce”.
Często Łucja i Hiacynta spotykały Franciszka modlącego się w cichym kąciku. Dzieci dzieliły się tym, co posiadały, najczęściej były to kanapki, które zabierały ze sobą, gdy pasły owieczki, z młodszymi od siebie dziećmi.
Podczas wielkiego upału Hiacynta mówiła:
„Bardzo chce mi się pić, ale wytrzymam i ofiaruję swoje cierpienie Panu Jezusowi za nawrócenie biednych grzeszników”.
MÓDLCIE SIĘ ZA TYCH, KTÓRZY NIE KOCHAJĄ BOGA.
13 lipca Maryja, jak zwykle przyszła z nieba około południa.
W tym dniu powiedziała do dzieci:
„Ofiarujcie się za grzeszników i powtarzajcie wielokrotnie – zwłaszcza gdy będziecie czynić jakąś ofiarę – «O Jezu, czynię to z miłości dla Ciebie, w intencji nawrócenia grzeszników oraz jako zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi» ”.
Przy tych ostatnich słowach rozłożyła znowu ręce jak w dwóch poprzednich miesiącach. Maryja ukazała wówczas dzieciom to, co może się stać z duszami tych, którzy nie chcą kochać Boga i którzy nie chcą Jemu ufać.
Maryja powiedziała:
„Żeby dusze te ratować, Bóg chce rozpowszechnić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeżeli się zrobi to, co wam powiem, wielu przed piekłem zostanie uratowanych i nastanie pokój na świecie”.
CUD, CUD!
„W październiku uczynię znak, aby wszyscy uwierzyli” – powiedziała Piękna Pani podczas objawienia w lipcu. Łucja powtarzała to wszystkim, którzy ją pytali.
Nadszedł wreszcie dzień 13 października. Wielkie rzesze ludzi nadciągały ze wszystkich stron
w kierunku doliny. Było południe, kiedy Łucja zawołała:
„Cisza, cisza – Matka Boska nadchodzi”. Na twarzach pastuszków widać było zachwyt.
„Czego pragniesz o Pani” – zapytała Łucja.
„Chcę, aby tu postawiono kapliczkę ku mojej czci. Jestem Panią Różańcową. Odmawiajcie codziennie różaniec, aby nastał pokój na świecie. Ludzie muszą się nawrócić i porzucić swe grzechy, i nie obrażać więcej Pana Boga”.
„Nie pragniesz o Pani niczego więcej?” – zapytała Łucja.
„Nie pragnę niczego więcej” – to były ostatnie słowa Pięknej Pani.
Matka Boża wyciągnęła swoje ramiona do małych przyjaciół.
Po tym jak Najświętsza Maryja Panna zniknęła w bezmiarze nieboskłonu, wizjonerzy byli świadkami trzech następujących scen: pierwsza z nich symbolizowała tajemnice radosne różańca, następna tajemnice bolesne, a ostatnia tajemnice chwalebne (tylko Łucja widziała te trzy sceny; Franciszek i Hiacynta widzieli tylko pierwszą z nich).
Wszyscy obecni zobaczyli, jak słońce się kręci. Wydawało się, że za chwilę wirująca ognista kula spadnie na dolinę. Ludzie przerażeni wołali:
„O, Jezu, wszyscy tu zginiemy! Panienko Najświętsza, ratuj nas!”.
W końcu wszystko się uspokoiło. Ludzie odetchnęli z ulgą. Ze wszystkich stron słychać było wołanie: „Cud, cud!”.
Wszystko to trwało około dziesięciu minut. Wielu ludzi zauważyło, że ich ubrania przemoknięte deszczem, od razu wyschły. Cud słońca został także zaobserwowany przez wielu świadków znajdujących się poza miejscem objawień, w promieniu około czterdziestu kilometrów.
CUDOWNE ŚWIATŁO
Podczas drugiego spotkania z dziećmi Maryja powiedziała:
„Wkrótce zabiorę Franciszka i Hiacyntę do nieba”.
Franciszek i Hiacynta zachorowali osiem miesięcy później podczas panującej wówczas groźnej epidemii. W czasie choroby Franciszek nigdy nie narzekał. Cierpliwie znosił wszystko, modląc się o nawrócenie grzeszników. Przyjmował wszystkie lekarstwa. Powtarzał nieustannie, że Matka Boża przyjdzie i zabierze go do nieba.
„Cierpię bardzo, Łucjo, ale to wszystko po to, aby pójść do nieba” – mówił Franciszek.
„Nie zapominaj tylko modlić się dużo za grzeszników, za Ojca świętego, za mnie i za Hiacyntę” – odpowiadała jemu Łucja.
„Na pewno nie zapomnę!”.
Franciszek czuł się coraz gorzej. Prosił swojego tatę, aby zawołał księdza. Wyspowiadał się, a następnego dnia przyjął po raz pierwszy Komunie Świętą. Jak się okazało była to jednocześnie jego ostatnia Komunia.
Dnia 10 kwietnia 1919 roku, nad ranem zakończył życie. Przed sama śmiercią powiedział:
„Patrz, mamusiu, jakieś cudowne światło zbliża się do drzwi!”.
To Piękna Pani z Doliny Iria przyszła po małego pastuszka.
IDĘ DO NIEBA
Śmierć Franciszka przeżyła Hiacynta bardzo boleśnie. Była bardzo smutna i często zamyślona.
„O czym teraz myślisz?” – pytała ja Łucja.
„Myślę o Franciszku”.
Mała Hiacynta zachorowała. Bardzo cierpiała. Na lewym boku pojawiła się bolesna rana, która nie pozwalała jej spać. W pierwszych dniach lipca 1919 roku jej ojciec zawiózł ją do szpitala w Villa Nova. Leczenie jednak niewiele pomogło. Pod koniec sierpnia dziewczynka wróciła do domu.
Chora nie wstawała z łóżka. Łucja bardzo często ją odwiedzała.
„Łucjo, czy byłaś dziś u Komunii Świętej?”.
„Tak”.
„To zbliż się do mnie, bo masz pana Jezusa w sercu. Pamiętaj, że masz wszystkim powiedzieć, że Bóg pragnie ustanowić na świecie Nabożeństwo do Niepokalanego Serca Matki Bożej”.
Pewien lekarz powiedział, aby oddać Hiacyntę do szpitala w Lizbonie. Jednak pomimo przeprowadzonej tam operacji, chora nie poczuła się lepiej.
„O Panienko Święta – powtarzała – daj mi cierpliwość. Wszyscy powinniśmy cierpieć, aby dostać się do nieba”.
20 lutego 1920 roku, wieczorem poczuła się źle. Poprosiła o Komunię Świętą, lecz kapłan nie zdążył już dotrzeć do małej Hiacynty. O godz. 22.30 cichutko zasnęła. Jej dusza opuściła ten świat.